Przejdź do głównej zawartości

Czy literatura kobieca może być dobra? „Lilianna” Anna Szafrańska - Recenzja


Lilianna” to powieść pokazująca losy Aniołów, którym połamano skrzydła, a mimo to, nie boją się po raz kolejny podnieść i wznieść do góry, pozostając przy tym wrażliwym na krzywdę innych, chętni do pomocy i pełni miłości.

Lilianna” grzała miejsce na półce mojej wirtualnej biblioteczki już dłuższy czas, może kilka tygodni, a może kilka miesięcy? W każdym razie na tyle długo, abym w ogóle zapomniała, dlaczego ją dodałam do długiej kolejki książek do przeczytania. Nie będę ukrywać, że po tym czasie nie pamiętałam już opisu powieści, ani nawet nie byłam pewna czy w ogóle go kiedyś czytałam. Możliwe, że książka mignęła mi jedynie gdzieś w polecanych i przez to dodałam ją do listy. Tak, czy inaczej byłam przekonana, że to jakieś czytadełko dla „niegrzecznych dziewczynek”, bo choć nie ocenia się książki po okładce, to tutaj jedynie takie skojarzenia mi na myśl przychodziły. Ostatecznie otworzyłam „Lilianę” jako przerywnik od ostatnio pochłanianych (kiepskich) thrillerów i typową lekturę między „kupką, a zupką”, czyli dla chwili rozrywki, kiedy mój pierworodny ucinał sobie drzemkę. Jako że nigdy nie znam dnia i godziny, a drzemka może potrwać od 30 do 150 minut, wybieram zazwyczaj wtedy książki lekkie, niezbyt wciągające, tak żeby można było bez żalu się od nich oderwać.

Tym razem jednak wtopiłam! Wtopiłam i to po całości! Jak się bowiem okazało „Lilianna” nie jest absolutnie prostym romansem z cyklu przeczytać-zapomnieć i było mi niezwykle ciężko się od niej oderwać. To książka, którą z dumą mogę określić hasłem „literatura kobieca”, kawał dobrej powieści obyczajowej z elementami romansu.

Zapada w pamięć.

Tego, czego zawsze mi brak w powieściach dla kobiet to REALIZM i SILNE BOHATERKI. Jak ja mam już dość kolejnych wersji Kopciuszka, czyli kobiet które wpadają z rąk oprawcy do rąk swojego księcia, takich które nigdy nie robią nic dla siebie i tylko usługują bliskim tkwiąc w hibernacji zwanej życiem żony i matki, aby gdzieś tam pod koniec fabuły obudzić się na chwilę, bo właśnie pojawi się kolejny książę na horyzoncie, któremu trzeba się w pełni oddać.

Anna Szafrańska zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie, bo jej powieść jest naprawdę świetna. Niesamowicie ujęło mnie z jaką dużą dozą realizmu ukazała sposób myślenia ofiary przemocy domowej, a także w jak piękny sposób przedstawiła metamorfozę Lilianny. Byłam bardzo zaskoczona tym, jakie wrażenie wywarła na mnie ta niepozorna lektura. Na wspomnienie również zasługuje to, w jaki sposób pisarka oddała relacje matki z dzieckiem i podejście do seksu osoby, która przeżyła traumę. Dodatkowo wszystkie postacie z „Lilianny”, łącznie z trzyletnim dzieckiem, są JAKIEŚ i tak jak zazwyczaj zastanawiam się po co autor rozdmuchał na kilkaset stron historię, która mogłaby być opowiadaniem, tak tutaj czułam ogromny niedosyt.

Na szczęście są jeszcze dwie części serii „Pink tattoo”, uff!

Historia bohaterki „Lilianny” to codzienność setek kobiet. Miejmy oczy otwarte i bądźmy gotowi podać pomocną dłoń, okazać zrozumienie i wesprzeć, kiedy tylko będziemy to możliwe.



Komentarze